Archiwum grudzień 2015


gru 07 2015 Trądzik bye bye!!!
Komentarze: 0

Witajcie kochane :)

Założyłam ten temat, aby wam opowiedzieć o mojej w końcu skutecznej metodzie w walce z trądzikiem. Mam nadzieję ,że komuś pomogę, bardzo bym tego chciała. Z góry przepraszam za błędy merytoryczne z pewnością jakieś się pojawią.

Zacznę od tego, jaką mam cerę, z pewnością jest to cera trądzikowa i mieszana. Tłusta, partiami przesuszona co doprowadza mnie do szału, ale niestety tak jest.

Zawsze uważałam, że skoro cera jest tłusta to trzeba ją utemperować rożnymi kosmetykami wysuszającymi i to był błąd wielki błąd. Ale jak wiadomo człowiek uczy się na błędach :) 

Doprowadziłam moją twarz do takiego stanu, że chciało mi się płakać. Pełno zaskórników zamkniętych oraz pryszczy. Dopiero po 6 latach walki uświadomiłam sobie, że pryszcze nie biorą się znikąd jak z zasianych na twarzy zaskórników. Tak więc rozpoczęłam na nowo walkę z zaskórnikami i to był strzał w dziesiątkę.  

 

Mniej zaskórników = mniej pryszczy, bolących gól. 


No dobra przechodzę do sedna sprawy, co i jak:) 

 

Po pierwsze odstawiłam wszystkie maści i specyfiki zalecane przez dermatologów, oj było tego sporo i nastawiłam się na nawilżanie twarzy. Tutaj należy pamiętać, aby były to żele bądź kremy które są niekomodegenne, bez niepotrzebnych zapychaczy czy innych składników zapychających.

Moja codzienna pielęgnacja twarzy wygląda tak:

 

Rano myję twarz pianką oczyszczającą z firmy Iwostin Purritin, bardzo mi odpowiada bo jest delikatna, nie podrażnia i również nawilża. Następnie nakładam na twarz żel aloesowy z firmy Gorvita. Moje cudeńko, widziałam wiele pozytywnych opinii i recenzji na temat tego żelu dlatego też się skusiłam. Nie używam  zbędnych kremów i maści do twarzy i w tym tkwi cały sekret :)

 

Wieczorem również myję twarz pianką oczyszczającą plus nakładam serum Perfecitn Purritin złuszczające naskórek. Po wchłonięciu ponownie smaruję twarz żelem aloesowym. 

I na tym zakończyłam moją pielęgnację. Od czasu do czasu, jeśli moja twarz tego wymaga to stosuję dodatkowe nawilżenie, nakładam lekki krem z Biodermy, do którego mam zaufanie.


Efekty?

Pierwsze trzy tygodnie, no cóż nie było za dobrze. Wariactwo, twarz pozbywała się wszystkiego co było pod skórą, jednym słowem wysyp. Nie poddałam się, walczyłam dalej i tak codzienne żel aloesowy aż do teraz.

Śmiało teraz mogę powiedzieć, że stan mojej twarzy poprawił się o 80%. Zaskórników dużo mniej, a pryszcz wyskoczy raz na jakiś czas.

Niestety nie mam zdjęć z tego okresu, czego bardzo żałuje bo efekty widoczne gołym okiem. W krótkim czasie, bo tylko 4 miesiące i ten stan utrzymuje się już prawie 8 miesięcy.

Dziewczyny, jeśli macie problem i nic wam nie pomaga to warto zaryzykować i zminimalizować pielęgnację do minimum, jestem tego żywym przykładem, że warto dać skórze odetchnąć :)


Z góry uprzedzam, że nie reklamuje żadnej marki wymienionej w tym poście.